piątek, 18 kwietnia 2014

Rozdział 14

Tym razem obudził mnie telefon.
Odebrałam telefon. Był to James.
(Ju-Julka  Ja -James)
Ju: Hey kochanie, co się stało?
Ja: Juluś przyjdź szybko do parku. Na chwilę musisz zapomnieć o coverze.
Jest coś poważniejszego.
Ju: Ubieram się i biegnie. Buziaki.
Ja: Buziaczki. Pośpiesz się.
Rozłączył się.
Ubrałam się i uczesałam. Czym prendzej popędziłam do parku.
Z daleka zobaczyłam wielką koparkę.
Drzewo! - pomyślałam
Pobiegłam w kierunku Jamesa, którego zauważyłam.
Pocałowałam go w policzek.
- Już jestem
- Chcą wyciąć nasze drzewo!!
- Nie. Idę tam.
- Próbowałem i nic z tego.
- Pozwól że ja spróbuje
W duszy czułam że jestem małą myszką,ale na zewnątrz byłam wojowniczką.
Podeszłam do pracownika, który siedział w koparce.
- Ty koleś, wara od drzewa.
- A co, jesteś królową że możesz mi rozkazywać?
- Nie, ale to drzewo jest dla mnie bardzo ważne, zresztą dla mojego męża też.
- Twoim mężem jest niby Mr. Maslow?
Bo jak to moją żoną jest Madonna...
- Żebyś wiedział, od nie dawna jestem Mrs. Maslow i jak jeszcze raz odpyskniesz to zadzwonie do prezydenta.
- Już się boję. Następne miejsce tego drzewa jest na polanie Christophera*.
Pojedź sobie tam za dwa tygodnie to może ujżysz tego pruchniaka.
- Przecież to jest pod Los Angeles.
Jak niby chcesz je tam przewieźć?
I to nie jest pruchniak
- Mam polecenia od szefa. A teraz się odsuń, chyba że chcesz być cała w piachu.
Nie mogłam nic zrobić w niecałą sekundę po moim odsunięciu robotnik wyrwał drzewo z korzeniami. James mocno mnie przytulia. Nie mogłam na to patrzeć. Potem robotnik pojechał głośno się złowrogi śmiejąc. Rozpłakałam się. James zabrał mnie do domu. Miałam depresję. Dotarliśmy do domu.
- Julciu nie płacz już- powiedział do mnie.
Wziął mnie na ręce i zabrał do swojego pokoju. Posadził mnie na łóżku i usiadł obok.
- Wiesz, mówiłem Ci że dla ciebie zrobię wszystko i dotrzymam obietnicy - powiedział -
Kupię dom koło tej polany żebyś była szczęśliwa. Już tam dzwonie.

James wyszedł z pokoju zadzwonić.

****James****
Wyciągnąłem telefon z kieszeni.
Zadzwoniłem do biura nieruchomości.
( J-James A - Agent)
J: Dzień dobry. Nazywam się James Maslow. Chciałbym kupić dom koło polany Christophera. Czy jest to możliwe?
A: Witam panie Maslow. Tak mamy tam 2 domy. Bardziej apartamenty, ale są do kupna.
J: Kupuje jeden natychmiast.
A: Dobrze, jeśli chodzi o meble są w cenie apartamentu. a jego cena to 100.000$. Ma około 50 m2.
J: Biorę.
A: Zapraszamy. Klucz dostanie pan na miejscu.
J: Będę jutro.
A: Dobrze. Ja będę tam około 10 czekał.
J: Dowidzenia. Dziękuję.
 Rozłączyłem się i pobiegłem do Julci.

**** Julia****
Do pokoju wbiegł James.
- Kupiłem. Pakuj się jedziemy!!!!
- To świetnie!!! Ale co z dziewczynami i Kamilem?- zapytałam.
- Będą mieszkać tutaj. -odpowiedział
- Świetnie to idę się spakować.
Pobiegłam do pokoju. Wepchałam wszystko do walizki. Zaniosłam ją do samochodu. Wróciłam do domu jeszcze aby się pożegnać.
 WSZYSCY DO SALONU - krzyknęłam
Po chwili wszyscy weszli do salonu.
- Ja i James wyjeżdzamy do Los Angeles, więc to jest pożegnanie....-zaczęłam
- Jedziemy na polanę Christophera.
Kocham was...- rozpłakałam się
Przytuliłam wszystkich i wyszłam.
Jeszcze raz dotknęłam kanapy na której zawsze siedzieliśmy wieczorami.
Zamknęłam drzwi. Poszłam na parking.
Wsiadłam do samochodu i odjechaliśmy z Jamesem. Czułam smutek w sercu, że muszę opuścić Nowy York.
Nagle zadzwonił telefon.
Odebrałam. Była to Halston.

J: Czego chcesz?
H: Ja? Twojego płaczu. To ja kazałam robotnikom wywieść to drzewo na tą polanę. Nie wiedziałam że ono aż tak wiele znaczy,ale to lepiej.
Macie za swoje.

Rozłączyłam się.

Natychmiast powiedziałam Jamesowi.
Zdenerwował się.
Nie chciał już wszystkiego odwoływać.
Jechaliśmy długo. Gdy dotarliśmy na miejsce weszliśmy do apartamentu. Było luksusowo. Dostalośmy klucze. Weszłam do naszego pokoju. Zostawiłam rzeczy i wybiegłam na polanę. Widziałam jak robotnik sadzi drzewo. Szybko tam pobiegłam.
- No proszę, proszę kogo my tu mamy.
Jednak tu jesteś. Halston dzwoniła?
Widać że tak odjeżdzam z tąd bo rzygać mi się chcę.
- To odjeżdzaj pajacu!!
Pokazał mi język a ja jemu i odjechał.
Ja szukałam inicjały na drzewie. Znalazłam go. Wyjęłam telefon i zrobiłam mu zdjęcie. Po chwili przyszedł James. Objął mnie mocno i powiedział:
-Patrz na zachód słońca. Warto było tu przyjechać.

- Szkoda że nie ma tu dziewczyn... - powiedziałam

Zrobiłam zdjęcie słońcu i wysłałam dziewczynom. Wróciłam do domu.
Zrobiłam kolcję i poszłam wziąć pryszcznic. Kiedy wyszłam z łazienki wzięłam laptopa i gadałam z dziewczynami na Skypie.
Skończyłam około 20. Położyłam się do łóżka i zamknęłam oczy.
Po chwili poczułam jak James kładzie się obok i wtula się we mnie.
Powiedziałam : Dobranoc.
A James mi na to : GoodNight, I love you baby.
Zasnęłam.
>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>
*Polana Christophera - mój wymysł ;)

2 komentarze:

  1. Fajny rozdział.
    Co by się stało gdyby Halston wpadła pod samochód? Tak całkowicie przypadkiem
    Czekam na nexta

    OdpowiedzUsuń