niedziela, 22 czerwca 2014

Rozdział 19

Wypatrywałam skrycie przez okno czy są te debile...jak ich nazwał mój mąż. Zobaczyłam że się spostrzegli że mnie nie ma. Patrzyli w moją stronę, ale przez zgaszone światła nie zauważyli mnie. Popatrzyłam na drogę, po której szedł człowiek. Rozpoznałam że to James. Skręcał w stronę domu. Wyglądał ma spoconego. I taki też był. Podeszłam do drzwi, aby otworzyć je. Do środka wszydł spocony James.
- Dobrze że nic Ci nie jest. -powiedział
- To dobrze że wróciłeś cały i zdrowy.- odpowiedziałam
James poszedł się umyć, a ja obserwowałam przez okno czy są porywacze.
Nagle poczułam jak ktoś mnie bierze od tyłu. James zaczął się do mnie przytulać.
- Coś się stało ? -zapytałam
-Nie, po prostu Cię kocham - szepnął mi na ucho.
Trzeba było odzyskać jakoś samochód. Zwłaszcza że jutro mamy nim jechać na lotnisko.
Spojrzałam na regał na którym teżały dodatkowe kluczyki. Mieliśmy szczęście, że porywacze nie dotykali kluczyków przez 15 minut albo więcej, bo przy nie dotykaniu kluczyków jeśli drugimi się otworzy auto, to te  pierwsze nie działają już. Taki system anty debil ;) No ale wracając do samochodu to wzięłam klucze i na palcach podbiegłam do naszego auta. Otworzyłam je i odjechałam na wstecznym. Nie miałam prawa jeźdzy, ale James mnie nauczył. Wycofałam do naszego garażu i zamknęłam go dokładnie .(To tam był garaż?)
Weszłam przez drzwi garażowe i stanęłam jak wryta, kiedy zobaczyłam co James robi. Robił z papieru strzelbę.
- Kochanie po co Ci to? -spytałam.
- Jest noc,jak się skapnął i przybiegnął udam że jest ona prawdziwa. Nie będzie widać że to papier bo będzie ciemno.
- Mądry plan.
Podeszłam do stołu i położyłam kluczyki na nim.
Pobiegłam się myć na górę. Przebrałam się w pidżamę. Reszta zależała od Jamesa. Jak gdy by nigdy nic wzięłam książkę do ręki i poczłapałam do pokoju. Zapaliłam lampkę nocną i zaczęłam czytać. Spoglądając jednym kontem oka na lustro i książkę. Wsiąż nie mogłam uwierzyć że jestem w ciąży. Jutro wyjeżdżamy,a ja  nie wiem czy z nim (dzieckiem) wszystko dobrze...
Zeszłam cicho na dół, bo nie mogłam znieść już tej książki i moich myśli.
James właśnie wkroczył do akcji. Przestraszyli się pacany.
Akcja udana.
Przytuliłam się do Jimmiego . Oboje poszliśmy teraz spać.
Bolały nas nogi i wszystko,ale się na szczęście nie wywaliliśmy. Położyłam się. Potem długo rozmawiałam z nim o imieniu i ogólnie to o wszystkim.
Ustaliliśmy że jak chłopiec to Timmy, a jeśli dziewczynka to Lucy.
--------------------------------------------------------------------------
Długo nie było rozdziału....wiem, ale spróbuje to naprawić. Jeśli chodzi o wytłumaczenia. Miałam egzamin i mnustwo roboty. Nie było mnie tydzień i wgl. Wyjeżdzam na 3 tyg. na obóz a potem w góry, czyli wrócę w sierpniu. Nie obiecuje, ale może dodam rozdział na początek lipca ;)

sobota, 7 czerwca 2014

Rozdział 18


Po fotografowaniu nadszedł czas na spakowanie się, ponieważ wylatywaliśmy  na plan teledysku aż do Sydney. James był tam kiedyś więc wiedział jak mniej więcej wygląda miejsce w którym będą kręcić teledysk.  Gdy się spakowałam było około 18/19. Wzięłam telefon i zadzwoniłam do Alexy. Powód ? Musiałam jej powiedzieć że lecimy do Australii, bo prosiła mnie w zeszłym miesiącu że mam robić zdjęcia, ale czekałam na potwierdzenie, żeby wiedzieć takie szczegóły itp.
Odebrała.
- Cześć Alexa, co ze zdjęciami w Australii?
-Cześć Julka, jeśli byś mogła to rób ich jak najwięcej.James dostał od nas (Carlexy) aparat i to jakiś tydzień temu.
-A to drań. Nic mi nie powiedział (jak zwykle).
- Muszę kończyć, jesteśmy z Carlosem na statku i nie bardzo mogę rozmawiać.
-Dobrze, to nie przeszkadzam. Buziaczki dla Ciebie i Carlosa.
- Pa, ucałuj Jamesa ode mnie.
- Z przyjemnością, pa

Położyłam na stole komórkę i poszam na górę do Jamesa. Pocałowałam go od Alexy i potem ode mnie.
-Co to za okazja?-spytał
- Żadna, poprostu Cię kocham- powiedziałam
-Ja też Cię kocham <3
Przytuliłam się do Jamesa. Usłyszałam z dołu dzwonienie mojego telefonu.
- Jak zwykle - westchnęłam
Zeszłam na dół i odebrałam. Był to Logie.
-Tak?
-Hej Juluś....-zaczął niepewnie
-Coś przeskrobałeś? Hmmm?
-Nie, właściwie to nie ja tylko Carlos...Mam prośbę...
- Carlos i jego pomysły hehe, a wracając do prośby to co..?
- Tak więc Carlos odkąd pływa po morzu z Alexą nie płaci za mieszkanie i właśnie odcięli nam prąd i dopływ wody.
- O rany...Ten Carlos jest nie poważny... Zaraz, ale to Kamil za mieszkanie płaci !!!
- Jeśli jesteś ciekawa co robi twój brat to zadzwoń do niego....uganiał się za Polką i do Polski za nią poleciał !!! No i na Carlosa przepisał wpłaty.
- Co za debile z nich. A czemu ty nie możesz wpłacać?
- Bo tylko właściciel może płacić, tak jest w umowie. A właścicielem teraz jest Carlos!!!!
- Dobra. James spróbuje jakoś się dogadać z bankowcami i będziecie mieli za jakieś 2/3 godziny prąd.
- Dzięki. Kochana jesteś.
-Tak wiem. Pozdrów Natalię.
- Dobrze. Pa.
-Pa
Odłożyłam telefon i weszłam znów na górę.
-To na czym stanęło?-zapytał James
- Chyba na tym.
Wtuliłam się w niego.
-Kotuś, musisz jechać do banku i załatwić kilka spraw związanych z mieszkaniem w NY.
- Co się stało?
Opowiedziałam całą historię...
Pojechalośmy do banku, chociaż było około 20:30.
Jak to już jest zadzwonił mój telefon. Tym razem to nie byli chłopcy ani dziewczyny z paczki, tylko nieznany numer. Odebrałam.
-Cześć tu Brigit Mendler. Julia Maslow?
-Tak. Hej Brigit.
-Sorry że tak późno,ale chciałam się upewnić czy do trzecie na czas.
-Tak jesteśmy spakowani i gotowi.
-No dobrze to nie przeszkadzam...
-No to pa.
-Pa-zakończyła.
Kiedy dotarliśmy do banku, zostałam w samochodzie a James poszedł załatwić tą sprawę.
Sięgnęłam do tyłu, bo na tylnym siedzeniu samochodu położyłam wodę. Wzięłam i napiłam się. Zanim James wrócił z banku włączyłam muzykę i wsłuchałam się. Zasnęłam.
Po kilku chwilach poczułam chłodny wiatr na plecach. Poczułam że ktoś mnie niesie. Nadal miałam zamknięte oczy. Położył mnie na łóżku i wyszedł. Wtedy otworzyłam oczy. Było jeszcze dość widmo, abym mogła zobaczyć gdzie jestem. Jednak nie byłam w domu w Los Angeles tylko w jakimś innym domu. Napewno nie w NY, bo znałam dobrze to mieszkanie. W LA też nie. Wstałam i wyjrzałam za okno. Z mojego wzroku o ile się nie myliłam byłam na jakiejś łące. Teraz zaczęłam rozpoznawać to miejsce. Byłam w starym domu, który był na przeciwko naszej Villi. Uchyliłam drzwi. Popatrzyłam przez szparę. Stało tam 3 mężczyzn, ale wśród nich nie było Jamesa. Uświadomiłam sobie  że James zostawił otwarte auto i kluczyki w stacyjce. Ktoś mógł mnie porwać. Otworzyłam okno i biegłam do domu co sił w nogach. Na całe szczęście nie domyślali się że uciekłam. Gdy dotarłam do domu był zamknięty szczęście że miałam klucze. Odetchnęłam z ulgą że nie zabrali mi nic z torebki, oprucz 20$. Otworzyłam dom. Walizki stały spakowane. Zadzwoniłam do Jamesa. Odebrał.
-James gdzie jesteś?
- Wracam do domu na piechotę, bo nie mam samochodu!!!!
-Mnie porwali.
-Nic Ci nie jest? Gdzie jesteś?
-Już w domu. Byłam w tej chacie na przeciwko.
-To te debile Cię porwały. A widziałaś samochód?
-Tak. Ale nie było kluczyków w stacyjce. Nie mogła bym ruszyć.
-Dobra a jak uciekłaś?
-Przez okno. Udawałam że śpię.
-Jeśli się jeszcze nie spostrzegli to zgaś wszędzie światła -  poradził.....
Żeby cię nie namieżyli. Ja będę za jakieś pół godziny. Trzymaj się.
-Dobrze już zgasiłam...Papa
Rozłączyłam się