sobota, 7 czerwca 2014

Rozdział 18


Po fotografowaniu nadszedł czas na spakowanie się, ponieważ wylatywaliśmy  na plan teledysku aż do Sydney. James był tam kiedyś więc wiedział jak mniej więcej wygląda miejsce w którym będą kręcić teledysk.  Gdy się spakowałam było około 18/19. Wzięłam telefon i zadzwoniłam do Alexy. Powód ? Musiałam jej powiedzieć że lecimy do Australii, bo prosiła mnie w zeszłym miesiącu że mam robić zdjęcia, ale czekałam na potwierdzenie, żeby wiedzieć takie szczegóły itp.
Odebrała.
- Cześć Alexa, co ze zdjęciami w Australii?
-Cześć Julka, jeśli byś mogła to rób ich jak najwięcej.James dostał od nas (Carlexy) aparat i to jakiś tydzień temu.
-A to drań. Nic mi nie powiedział (jak zwykle).
- Muszę kończyć, jesteśmy z Carlosem na statku i nie bardzo mogę rozmawiać.
-Dobrze, to nie przeszkadzam. Buziaczki dla Ciebie i Carlosa.
- Pa, ucałuj Jamesa ode mnie.
- Z przyjemnością, pa

Położyłam na stole komórkę i poszam na górę do Jamesa. Pocałowałam go od Alexy i potem ode mnie.
-Co to za okazja?-spytał
- Żadna, poprostu Cię kocham- powiedziałam
-Ja też Cię kocham <3
Przytuliłam się do Jamesa. Usłyszałam z dołu dzwonienie mojego telefonu.
- Jak zwykle - westchnęłam
Zeszłam na dół i odebrałam. Był to Logie.
-Tak?
-Hej Juluś....-zaczął niepewnie
-Coś przeskrobałeś? Hmmm?
-Nie, właściwie to nie ja tylko Carlos...Mam prośbę...
- Carlos i jego pomysły hehe, a wracając do prośby to co..?
- Tak więc Carlos odkąd pływa po morzu z Alexą nie płaci za mieszkanie i właśnie odcięli nam prąd i dopływ wody.
- O rany...Ten Carlos jest nie poważny... Zaraz, ale to Kamil za mieszkanie płaci !!!
- Jeśli jesteś ciekawa co robi twój brat to zadzwoń do niego....uganiał się za Polką i do Polski za nią poleciał !!! No i na Carlosa przepisał wpłaty.
- Co za debile z nich. A czemu ty nie możesz wpłacać?
- Bo tylko właściciel może płacić, tak jest w umowie. A właścicielem teraz jest Carlos!!!!
- Dobra. James spróbuje jakoś się dogadać z bankowcami i będziecie mieli za jakieś 2/3 godziny prąd.
- Dzięki. Kochana jesteś.
-Tak wiem. Pozdrów Natalię.
- Dobrze. Pa.
-Pa
Odłożyłam telefon i weszłam znów na górę.
-To na czym stanęło?-zapytał James
- Chyba na tym.
Wtuliłam się w niego.
-Kotuś, musisz jechać do banku i załatwić kilka spraw związanych z mieszkaniem w NY.
- Co się stało?
Opowiedziałam całą historię...
Pojechalośmy do banku, chociaż było około 20:30.
Jak to już jest zadzwonił mój telefon. Tym razem to nie byli chłopcy ani dziewczyny z paczki, tylko nieznany numer. Odebrałam.
-Cześć tu Brigit Mendler. Julia Maslow?
-Tak. Hej Brigit.
-Sorry że tak późno,ale chciałam się upewnić czy do trzecie na czas.
-Tak jesteśmy spakowani i gotowi.
-No dobrze to nie przeszkadzam...
-No to pa.
-Pa-zakończyła.
Kiedy dotarliśmy do banku, zostałam w samochodzie a James poszedł załatwić tą sprawę.
Sięgnęłam do tyłu, bo na tylnym siedzeniu samochodu położyłam wodę. Wzięłam i napiłam się. Zanim James wrócił z banku włączyłam muzykę i wsłuchałam się. Zasnęłam.
Po kilku chwilach poczułam chłodny wiatr na plecach. Poczułam że ktoś mnie niesie. Nadal miałam zamknięte oczy. Położył mnie na łóżku i wyszedł. Wtedy otworzyłam oczy. Było jeszcze dość widmo, abym mogła zobaczyć gdzie jestem. Jednak nie byłam w domu w Los Angeles tylko w jakimś innym domu. Napewno nie w NY, bo znałam dobrze to mieszkanie. W LA też nie. Wstałam i wyjrzałam za okno. Z mojego wzroku o ile się nie myliłam byłam na jakiejś łące. Teraz zaczęłam rozpoznawać to miejsce. Byłam w starym domu, który był na przeciwko naszej Villi. Uchyliłam drzwi. Popatrzyłam przez szparę. Stało tam 3 mężczyzn, ale wśród nich nie było Jamesa. Uświadomiłam sobie  że James zostawił otwarte auto i kluczyki w stacyjce. Ktoś mógł mnie porwać. Otworzyłam okno i biegłam do domu co sił w nogach. Na całe szczęście nie domyślali się że uciekłam. Gdy dotarłam do domu był zamknięty szczęście że miałam klucze. Odetchnęłam z ulgą że nie zabrali mi nic z torebki, oprucz 20$. Otworzyłam dom. Walizki stały spakowane. Zadzwoniłam do Jamesa. Odebrał.
-James gdzie jesteś?
- Wracam do domu na piechotę, bo nie mam samochodu!!!!
-Mnie porwali.
-Nic Ci nie jest? Gdzie jesteś?
-Już w domu. Byłam w tej chacie na przeciwko.
-To te debile Cię porwały. A widziałaś samochód?
-Tak. Ale nie było kluczyków w stacyjce. Nie mogła bym ruszyć.
-Dobra a jak uciekłaś?
-Przez okno. Udawałam że śpię.
-Jeśli się jeszcze nie spostrzegli to zgaś wszędzie światła -  poradził.....
Żeby cię nie namieżyli. Ja będę za jakieś pół godziny. Trzymaj się.
-Dobrze już zgasiłam...Papa
Rozłączyłam się

1 komentarz: