Wypatrywałam skrycie przez okno czy są te debile...jak ich nazwał mój mąż. Zobaczyłam że się spostrzegli że mnie nie ma. Patrzyli w moją stronę, ale przez zgaszone światła nie zauważyli mnie. Popatrzyłam na drogę, po której szedł człowiek. Rozpoznałam że to James. Skręcał w stronę domu. Wyglądał ma spoconego. I taki też był. Podeszłam do drzwi, aby otworzyć je. Do środka wszydł spocony James.
- Dobrze że nic Ci nie jest. -powiedział
- To dobrze że wróciłeś cały i zdrowy.- odpowiedziałam
James poszedł się umyć, a ja obserwowałam przez okno czy są porywacze.
Nagle poczułam jak ktoś mnie bierze od tyłu. James zaczął się do mnie przytulać.
- Coś się stało ? -zapytałam
-Nie, po prostu Cię kocham - szepnął mi na ucho.
Trzeba było odzyskać jakoś samochód. Zwłaszcza że jutro mamy nim jechać na lotnisko.
Spojrzałam na regał na którym teżały dodatkowe kluczyki. Mieliśmy szczęście, że porywacze nie dotykali kluczyków przez 15 minut albo więcej, bo przy nie dotykaniu kluczyków jeśli drugimi się otworzy auto, to te pierwsze nie działają już. Taki system anty debil ;) No ale wracając do samochodu to wzięłam klucze i na palcach podbiegłam do naszego auta. Otworzyłam je i odjechałam na wstecznym. Nie miałam prawa jeźdzy, ale James mnie nauczył. Wycofałam do naszego garażu i zamknęłam go dokładnie .(To tam był garaż?)
Weszłam przez drzwi garażowe i stanęłam jak wryta, kiedy zobaczyłam co James robi. Robił z papieru strzelbę.
- Kochanie po co Ci to? -spytałam.
- Jest noc,jak się skapnął i przybiegnął udam że jest ona prawdziwa. Nie będzie widać że to papier bo będzie ciemno.
- Mądry plan.
Podeszłam do stołu i położyłam kluczyki na nim.
Pobiegłam się myć na górę. Przebrałam się w pidżamę. Reszta zależała od Jamesa. Jak gdy by nigdy nic wzięłam książkę do ręki i poczłapałam do pokoju. Zapaliłam lampkę nocną i zaczęłam czytać. Spoglądając jednym kontem oka na lustro i książkę. Wsiąż nie mogłam uwierzyć że jestem w ciąży. Jutro wyjeżdżamy,a ja nie wiem czy z nim (dzieckiem) wszystko dobrze...
Zeszłam cicho na dół, bo nie mogłam znieść już tej książki i moich myśli.
James właśnie wkroczył do akcji. Przestraszyli się pacany.
Akcja udana.
Przytuliłam się do Jimmiego . Oboje poszliśmy teraz spać.
Bolały nas nogi i wszystko,ale się na szczęście nie wywaliliśmy. Położyłam się. Potem długo rozmawiałam z nim o imieniu i ogólnie to o wszystkim.
Ustaliliśmy że jak chłopiec to Timmy, a jeśli dziewczynka to Lucy.
--------------------------------------------------------------------------
Długo nie było rozdziału....wiem, ale spróbuje to naprawić. Jeśli chodzi o wytłumaczenia. Miałam egzamin i mnustwo roboty. Nie było mnie tydzień i wgl. Wyjeżdzam na 3 tyg. na obóz a potem w góry, czyli wrócę w sierpniu. Nie obiecuje, ale może dodam rozdział na początek lipca ;)
niedziela, 22 czerwca 2014
Rozdział 19
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Rozdział jak zwykle świetny. Nie mogę się doczekać kolejnego <3
OdpowiedzUsuńHej. Nominowałam cię do LBA, więcej u mnie http://btr-i-zycie-staje-sie-prostsze.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńRozdział cudowny zresztą jak zawsze
OdpowiedzUsuń